Obserwatorzy

nowe fanfiction

niedziela, 2 lutego 2014

Dziesiąty

Budzi mnie dźwięk SMSa. Powoli otwieram oczy i dostrzegam jeszcze nocny blask księżyca, próbujący wedrzeć się do pokoju przez zasłonę w oknie. Podnoszę się i jedyne co dostrzegam, to brak Harry'ego na moim łóżku. Ugh, czy to nie brzmi dziwnie, bo jestem pewna, że tak.
Wydarzenia z wczorajszego wieczoru odtwarzają się na nowo w mojej głowie. Wzrok chłopaka ze skupieniem wpatrujący się w ekran laptopa, następnie skierowany na mnie oraz ten ukryty pod wachlarzem długich rzęs.
Zastanawiam się, co by było gdybym odwzajemniała jego niektóre uwodzicielskie spojrzenia wyćwiczone już na poziom bardzo dobry. Z pewnością mogę to stwierdzić, zwłaszcza po tym w jaki sposób reaguje na niego Melissa. Nie mam pojęcia czemu moje i jej relacje aż tak źle się układają. W prawdzie już jej pierwsze chłodne spojrzenie i zachowanie w windzie dosyć mocno mnie zdenerwowało. Ale co ja robię takiego złego, że ją to aż tak bardzo to denerwuje?
Zbyt dużo rozmyślam nad tą sytuacją. Staram się wymazać z głowy wczorajszy obraz Harry'ego oraz wredny wzrok blondynki.
Podchodzę do półeczki, z której rozświetla się światło od ekranu mojej komórki. Odblokowuję go i wchodzę w wiadomość. "Hej Carls! Nie mam pojęcia, która teraz jest godzina w UK, ale mam nadzieję, że cię nie obudziłam czy coś. Słyszałam, że teraz mieszkasz w Londynie i pomyślałam sobie, czy nie chciałabyś się spotkać. Przyjeżdżam na weekend. Spenc Xx" - po odczytaniu mimowolnie uśmiecham się do ekranu. Strasznie długo nie widziałam się ze Spencer, aż przykro że mój tata tak zaniedbał kontakty z rodziną od strony mojej matki. Dziewczyna mieszka w USA, zresztą jak kiedyś moja mama. Tam się urodziła i mieszkała ze swoimi rodzicami, lecz gdy skończyła dwadzieścia lat przeprowadziła się do Londynu, aby studiować. Potem poznała mojego ojca i wyjechali do jego rodzinnego miasta - Chaster. Historia dosyć długa, można by opowiadać ją godzinami. Skrywa też liczne sekrety. Jestem tego w stu procentach pewna, zwłaszcza po tym jak moja babcia od strony mamy zawsze krzywo patrzyła na mojego tatę. Wolę jednak zakończyć rozmyślanie na temat o mojej rodzinie, dlatego szybko wystukuje odpowiedź do kuzynki.
"W zasadzie to mnie obudziłaś... Ale cieszę się ogromnie że przyjeżdżasz. Tęsknie bardzo! Carls xx". Odkładam telefon na szafkę nocną, lecz nie na długo bo po chwili w pokoju rozlega się dzwonek SMSa. "To do zobaczenia w niedzielę!! Spencer x(:".
Poprawiam łóżko Pezz, a następnie układam się pod swoją kołdrę. Bardziej przyciskam twarz do poduszki próbując zasnąć, gdy nagle wyczuwam obcy zapach. Jest to woń wanilii wymieszana ze świeżymi malinami, jakby dopiero co zerwanymi z krzaka. Och, cudowny. Mrugam dwa razy zanim dociera do mnie do kogo zapewne on należy. Nie, nie, to nie możliwe.
Zanim zasypiam, słyszę przekręcanie klucza w zamku i lekkie skrzypienie drzwi. Podnoszę głowę znad poduszki i w ciemnościach dostrzegam drobną posturę Perrie.
- Śpij, śpij. Przepraszam - mówi opiekuńczo, a gdy zamyka się w łazience, czuję jak moje ciało ogarnia zmęczenie i po chwili odpływam do krainy Morfeusza.
Pierwszy dzień wykładów musi wypaść jak najlepiej. Tak samo dla mnie jak i profesorów. Nie mogę popełnić żadnego błędu, bo pierwsze wrażenie jest najważniejsze dla każdego.
Przebieram się w dżinsowe rurki, białą koszule oraz pasujące do zestawu buty na płaskiej podeszwie. Do torby wkładam najpotrzebniejsze rzeczy oraz parę książek i notesy.
- Carls, która godzina? - pyta mnie Pezz, niemalże biegając w pośpiechu po całym pokoju.
- Czterdzieści po siódmej - informuję ją i zakładam torbę na ramię, ostatni raz przeglądając się w lustrze. Włosy pozostawiam rozpuszczone, a makijaż jest niewielki, prawie niewidoczny.
- Wychodzimy - apeluje Perrie kierując się w stronę wyjścia.
Niedługo potem znajdujemy się na wielkim korytarzu, po którym parę dni temu oprowadzał mnie Harry. W prawdzie nie oprowadzał, bo pokazanie paru rzeczy na uniwersytecie nie można nazwać oprowadzaniem, ale na moje szczęście pamiętam to miejsce i wiem jak do niego dotrzeć. Zajmuję wolne miejsce w drugiej ławce przy ścianie, a Perrie obok mnie.
Pierwsza lekcja, tak jak z resztą przypuszczałam, jest organizacyjna czyli podawany jest plan, zasady, regulaminy itp.
Moje krótkie rozmyślania przerywa nagle otwieranie drzwi sali.
- Pan Styles jak zwykle spóźniony - profesor patrzy na chłopaka kątem oka, trzymając w ręku liczne papiery. Harry zupełnie go olewając, zajmuje miejsce. Tylko szkoda, że to miejsce znajduje się tuż za mną.
W niedopiętej do końca koszuli oraz czarnych obcisłych rurkach, które ma na sobie, wygląda niesamowicie gorąco. Loki na grzywce ma zaczesane do tyłu, a po bokach zostawione swobodnie. Zauważam jak większość dziewczyn w klasie patrzy na jego ciało z pożądaniem. W sumie to się im nie dziwię…
Zanim siada, puszcza oczko w moją stronę, a ja dopiero teraz zauważam, że ciągle nie spuszczałam z niego wzroku. Czuję jak temperatura mojego ciała nagle się podnosi, a w pomieszczeniu staje się duszno, jak nigdy przedtem.
- Musimy to kiedyś powtórzyć - słyszę za sobą niski, głęboki głos Harry'ego, prawie szepczący mi do ucha.
Co takiego powtórzyć? Wczorajszy wieczór, imprezę? Nie ma mowy.
- Chciałabym ci przypomnieć, że Melissa siedzi o tam - wskazałam na blondynkę oglądającą w tej chwili swoje paznokcie - Bo chyba pomyliły ci się osoby.
- To nie było do niej – mówi, a ja odwracam się w jego stronę i od razu widzę jego rozpromienioną twarz.
- Raczej było - mówię przymrużając lewe oko i udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Czy ja aby państwu nie przeszkadzam? Jeśli was nie interesuje to co mówię, spokojnie możecie opuścić salę, bo nie jesteście tu dla mnie, lecz dla siebie - przerywa nam profesor. Zmieszana odwracam się w stronę tablicy starając się olać ludzkie spojrzenia na mnie i Harry'm, w tym Perrie.
- Z przyjemnością pójdziemy - odzywa się chłopak za mną - Chodź Carolyn - z niedowierzaniem patrzę w jego stronę, gdy wyciąga do mnie rękę. To oczywiste, że nigdzie z nim nie pójdę, jest to ostatnia rzecz jaką bym chciała. Nie mam zamiaru zawalić przez niego pierwszej relacji z wykładowcą.
- Powiedziałem, chodź - mówi szorstko, a gdy szukam pomocy u przyjaciółki, szybko pakuje moje rzeczy, aby za chwilę wyciągnąć mnie z klasy.
- To nie ostatnia lekcja - mówię kiedy znajdujemy się poza klasą, na cichym korytarzu. Można by doskonale wszystko usłyszeć, gdyby nawet ktoś mówił szeptem.
- Dla nas tak - uśmiecha się zadziornie i nie puszczając mojej ręki, ciągnie mnie w stronę wyjścia.
- Musiałabym być idiotką, żeby gdziekolwiek z tobą iść - słowa w prawdzie nie do końca przemyślane, wypływają z moich ust. Szybko wyrywam nadgarstek z jego uścisku i zmierzam w kierunku łazienki. Nie muszę długo czekać, aż słyszę jego kroki za mną. Kiedy resztę dystansu próbuję przebiec, ktoś niespodziewanie łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie. Torba spada mi z ramienia robiąc przy tym niemały hałas.
Chciałabym teraz wrócić do klasy i przeprosić pana Shelleya za to, że pozwoliłam się wyciągnąć Harry'emu. Chciałabym dowiedzieć się czemu tak naprawdę chłopak się na mnie uwziął. Tyle jest innych dziewczyn dookoła. Do wyboru, do koloru.
Chciałabym aby Perrie, powiedziała mi o nim coś więcej, albo Niall, w zasadzie mam wrażenie, że on go może znać lepiej. Nie potrafię sobie wyobrazić, co teraz myśli sobie Horan. Pewnie jest okropnie wkurzony na mnie, ale...
- Nie jesteś idiotką, a teraz wsiadaj do samochodu, albo zrobię to za ciebie, Piękna - przez te moje głębsze zamyślenia, chłopak spokojnie przyprowadził mnie pod jego auto. Idiotka.
- Słucham? Powiedziałam już, że nigdzie z tobą nie pojadę - szamoczę się na daremne, gdy Harry nawet nie próbuje poluźnić zacisku jego dłoni na moim nadgarstku. Odczuwam lekki ból, gdy nawet ściska go mocniej. Patrzę na wszystko, byle nie na jego twarz, a punktem mojego obecnego "zaciekawienia" okazuje się być ogromne drzewo rosnące nieopodal budynku szkoły. Czuję jak wiatr rozwiewa moje włosy w prawą stronę a one zaś opadają na boczną szybę samochodu.
I wtedy robię błąd. Mój niekontrolowany wzrok leci w stronę jego tęczówek badających każdy najmniejszy skrawek mojej twarzy. Gdy przybliża się nieco i puszcza mój nadgarstek, aby następnie dłoń umieścić na karoserii samochodu, a drugą na mojej talii, czuję małą ulgę, lecz tylko na mojej lekko zaczerwienionej ręce. W środku jestem spanikowana jego poczynaniami w stosunku do mnie. Ponownie zerkam w jego oczy, aby dostrzec, że w blasku słońca mienią się niczym szmaragdy. Spuszczam wzrok lecz to także nie jest dobry pomysł. Zauważam, że na szyi ma zawieszone dwa wisiorki. Jeden z nich to krzyżyk a drugi przypomina kształtem papierowy samolocik. Czy wspominałam już, jak gorąco wygląda w tej niedopiętej koszuli?
- W porządku, ale będziesz mi coś winna - szepcze mi do ucha, a wilgotne wargi umieszcza na mojej szyi. Czuję że drżę, ale niestety jest to w tej chwili zbyt pozytywne. Po raz kolejny robię mu dostęp do mojej wrażliwej skóry, a w odpowiedzi słyszę jego gardłowy śmiech. Gdy chłopak odnajduje mój wrażliwy punkt, z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie, a on zdeterminowany, dalej kontynuuje swoje dzieło. Podniecenie bierze górę, a moja dłoń przyciąga go bliżej siebie tak, że nasze ciała niemal się ze sobą stykają. Chcę go poczuć jeszcze bliżej, tylko troszeczkę. Wiem, doskonale wiem że to złe, a jednak to co ze mną robi jest niesamowicie podniecające, a mój mózg nie ma zamiaru temu zaradzić.
Zanim się kontroluję, dystans między nami zmniejsza się do znikomych rozmiarów lecz chłopak ostatni raz zasysa skórę mojego karku i odsuwa się ode mnie pozostawiając mnie osłupiałą. Niesamowity chłód, który przed chwilą był zastąpiony gorącem ogarnia moje ciało.
- Tak lepiej - ostatni raz przejeżdża językiem, a następnie dmucha zimnym powietrzem w to co przed chwilą mi zrobił i z triumfalnym uśmieszkiem patrzy na moje usta.
Jedyna rzecz, która na przemian walczy z pożądaniem, to zdrowy rozsądek który całe szczęście, jeszcze mnie nie opuścił.

~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz lub votes :)

Dziewiąty

Harry kładzie swoją dłoń na dolnej partii moich pleców po czym popycha mnie w stronę stolika, przy którym siedzi Niall i pałaszuje swoją obiadową porcję. Szybko strzepuję jego rękę, gdy próbuje zjechać nią niżej, na co reaguje gardłowym śmiechem. Siadam na swoim miejscu, a blondyn ze zdziwieniem patrzy na mnie i Harry'ego siadającego tuż obok. Posyła mi dziwne spojrzenie ale chwile później wraca do konsumowania swojego jedzenia.
W jakikolwiek sposób daję radę przetrwać ten niezręczny czas, jestem z siebie niezwykle dumna. Siedzenie przy Harry'm i widzenie jak co chwila patrzy się w twoją stronę swoim wyzywającym wzrokiem, naprawdę okropnie dekoncentruje. Jedyne co mogę zrobić to wymazać z głowy w jakiś sposób jego obraz i starać się nie myśleć, że siedzi niecały metr ode mnie. Gdy blondyn powoli zbiera się i wstaje ze swojego miejsca, ja robię dokładnie to samo i podążam za nim, aby odłożyć brudne naczynia.
- Co on tu robi? - szepcze wymownie, bardziej się do mnie przybliżając gdy odchodzimy od Lokersa. Nie ukrywam, że to pytanie zbija mnie z tropu. Liczyłam, że Niall ucieszy się na jego widok czy cokolwiek, ale nic negatywnego.
- Jest, jakbyś nie zauważył - przenoszę obojętny wzrok w stronę Harry'ego, na co ten posyła mi szeroki uśmiech. Rzygam tęczą.
- Nikt go tu nie zapraszał - blondyn napina mięśnie i nerwowo poprawia koszulkę.
- Wyluzuj Niall.. Przecież nie robi nic złego - trochę staję w jego obronie. Horan przewraca oczami i rusza w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia później Schen! - woła i posyła spojrzenie brunetowi. Chwilę mierzą się wzrokami, a gdy Niall wychodzi, Harry zaciska szczękę i widelcem grzebie w jedzeniu aby następnie rzucić nim przed siebie. Jestem niemało zdezorientowana ich nagłą zmianą relacji. Parę dni temu wyglądali jak najlepsi kumple, a dziś jak najgorsi wrogowie. Coś mi tu nie gra.
Widzę jak podnosi się i zostawia talerz na stole, po czym zdenerwowany wychodzi ze stołówki.
***
- Pezz jestem prawie pewna, że oni mają ze sobą na pieńku - mówię, gdy ta upierała się żebym zostawiła to już w spokoju.
- Carls.. Ty i ta twoja dociekliwość. Przystopuj czasem bo innym się może to nie spodobać - ostrzega mnie siadając obok na łóżku. Przykro mi ale już nic na to nie poradzę że taka jestem.
- A jak inaczej wytłumaczysz ich zachowanie? - pytam układając się po turecku przodem do przyjaciółki.
- Nie ważne, dajmy już temu spokój - robi pałzę chwile myśląc - Wychodzę zaraz z Zayn'em na miasto. Wrócę pewnie koło północy.
- Cieszę się że coś jest między wami. Ale z drugiej strony mam pewną obawę.. - oznajmiam zupełnie szczerze. To prawda, cieszę się że pomiędzy nimi jest coś więcej niż tylko przyjaźń. Zayn zaimponował mi tym że zaopiekował się pół przytomną Perrie, a nie na przykład wyrzucił ją z domu. Whatever..
- Muszę już iść. Miłej zabawy przy oglądaniu samotnie filmu - Edwards drwi sobie ze mnie, a ja rzucam w nią poduszką gdy szybko wybiega za drzwi aby nią nie oberwać.
- Wcale nie sama.. Z misiem - mówię do siebie uśmiechając się pod nosem i biorę do ręki pluszaka. Opieram go o ścianę tak aby mógł razem ze mną patrzeć w ekran laptopa. Gaszę światło po czym chowam się pod kocem i włączam film.
Po około dziesięciu minutach słyszę jak ktoś otwiera drzwi i bezszelestnie wchodzi do środka.
- Perrie? - pytam, a w odpowiedzi słyszę stłumiony śmiech.
- Jej siostra bliźniaczka, miło mi - mówi dobrze znany mi głos, wyraźnie się ze mnie wyśmiewając. Przewracam oczami i głośno wypuszczam powietrze.
- Jeśli jej szukasz, to jej nie znalazłeś - olewając go dalej oglądam film.
- W zasadzie to przyszedłem tu też do niej.. Ale jeśli jeszcze jej nie ma to poczekam - wzrusza ramionami i układa się na jej łóżku  - Co robisz? - pyta wyraźnie zainteresowany.
- Próbuję oglądać ale ktoś mi przeszkadza.
- Jak przypuszczam, zapewne jakaś durna komedia romantyczna - śmieje się szyderczo i mierzy mnie wzrokiem.
- Mylisz się. Raczej to zalicza się do dramatu.
- Hm, ciekawe.. - mówi i podnosi się aby usiąść zaraz obok mnie. Zbyt blisko mnie. Szybko odsuwam się, ale wygląda to tak jakbym specjalnie robiła mu miejsce. Idiotka ze mnie, kompletna idiotka. - To ten film gdzie dziewczyna traci pamięć w wypadku i nie pamięta swojego faceta? Głupota.
- Oparty jest na prawdziwej historii, więc raczej głupotę to ty masz w głowie - wytykam mu na co unosi urażony jedną brew - A teraz po prostu się zamknij i daj mi oglądać albo stąd wyjdź. - mówię odważnie.
- Jak sobie życzysz, Skarbie - chłopak robi przy ustach kłódeczkę i tak jakby wkłada magiczny kluczyk do kieszeni spodni. Nie ukrywam, że w jego wykonaniu wygląda to dosyć komicznie, dlatego nim się kontroluję moje usta formują się w lekki uśmiech. Gdy tylko to zauważa, także się uśmiecha, a w policzkach ukazują się małe dołeczki. Mam wielką ochotę włożyć w nie palce i potraktować chłopaka jak małe dziecko lecz to jest kompletnie głupi pomysł. Wkurzyłby się tylko i znielubił mnie jeszcze bardziej niż teraz. Wyrzucam z głowy dziwne myśli i staram się skupić na filmie. Gdy pojawiają się sceny miłosne, czuje się okropnie niezręcznie. Jestem prawie pewna że właśnie wtedy wzrok Harry'ego był skierowany na moją osobę.
- Ym, to może pójdę po coś do jedzenia, skoro tu zostajesz - proponuję na co chłopak kręci głową z dezaprobatą.
- Nie ma mowy, żebyś chodziła o tak późnej porze sama po tej okolicy - mówi stanowczo. Jakbym słyszała swojego ojca. On na pewno nie będzie mi rozkazywał co mam robić, a co nie. Zapada ta okropnie niezręczna cisza. Nie chcę być nieuprzejma, więc siedzę i swoje myśli zachowuję dla siebie. 
Kiedy film dobiega końca, wyłączam laptopa i zapalam lampkę na nocnym stoliku. Dopiero teraz dostrzegam, że Harry już zdążył usnąć. Wygląda tak niewinnie, że w prawdzie nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek będę miała okazję go takiego zobaczyć. Pojedyncze pasma loków opadają mu na twarz, która jest spokojniejsza niż zazwyczaj. Tęczówki są ukryte pod wachlarzem rzęs sięgających aż do jego policzków. Usta ma lekko rozchylone, ach wręcz idealne do całowania. O boże! Powiedzcie mi, że o tym nie pomyślałam! Przykładam dłoń do swoich ust i zszokowana patrzę przed siebie.
Usilnie staram się wymazać z pamięci obraz słodko śpiącego Harry'ego w mojej głowie, lecz na marne. Starając się go nie obudzić, delikatnie przykrywam jego ciało kocem, a sama kładę się na łóżku Pezz. Nie wiem ile czasu mija zanim daję radę usnąć, ale przez sen czuję jakby ktoś dotykał mojej dłoni.

~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz. :)x