Obserwatorzy

nowe fanfiction

piątek, 21 marca 2014

Dwunasty

Halo, rozsądku?
Gdzie ty się podziałeś?
Wracaj tu natychmiast!
Chichoczę pod nosem gdy docierają do mnie słowa, o których przed chwilą pomyślałam. Zdecydowanie przesadziłam z procentami, a Pezza zapewne już odchodzi od zmysłów. Z resztą co ja obchodzę pannę Edwards? Ona woli spotykać się ze swoim figo-fago, zamiast doradzić przyjaciółce w potrzebie. Nienawidzę tak żyć z myślą, że nikogo na tym świecie nie obchodzę. To przytłaczające.
Wracając do Lay. Tak jak przypuszczałam, umówiła się z kolesiem od drinków. Eh, cała ona.
Kiedy jedną ręką podpieram się o balustradę na przystanku, drugą próbuję wyszukać telefon w kieszeni mojej kurtki. Na daremno, nie ma go tam. Cholera chyba ktoś mnie okradł.
Staram się przejść kawałek dzielący poręcz od ławki autobusowego przystanku, lecz procenty dają o sobie znać i skutecznie mi w tym przeszkadzają, a w efekcie końcowym ląduję na twardym betonie. Śmieję się ze swojej niezdarności i podnoszę się aby usiąść na drewnianych deskach.
W tym samym momencie czuję na sobie mocno rażące w oczy reflektory, a ostre hamowanie wytwarzające ten nieznośny pisk opon, rozdrażnia bardzo mój wyostrzony słuch.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - mężczyzna odzywa się bezczelnym tonem. Od razu rozpoznaję właściciela tego głosu i wywracam oczami. Co za diabeł go tu sprowadził? - Myślałem, że panienka nie pije. Nie ładnie tak kłamać - kręci głową, nie szczędząc sobie docinek.
- A ty co tu robisz? - pytam, podchodząc do niego bliżej, a gdy się chwieję słyszę jego stłumiony śmiech.
- Wiesz, myślę, że to nie twoja sprawa.
- W takim razie, po co się zatrzymałeś? - mówię powoli, aby zrozumiał każde słowo. Chcąc zobaczyć go wyraźniej, mrużę oczy, co jestem pewna, wygląda przezabawnie z jego punktu widzenia.
- Skarbie, za dużo pytań - gdy próbuje położyć dłoń na moim ramieniu, łapię go za nadgarstek i chwilę zastanawiam się nad moimi poczynaniami. Czy ja pierwszy raz go od siebie odepchnęłam? Tak, zdecydowanie mi się udało. Od kiedy jestem taka odważna?
- Przepraszam, ale się śpieszę - mamroczę i staram się wyminąć jego sylwetkę. Ruchy chłopaka są szybsze niż przypuszczałam i nim daję radę odejść na bezpieczną odległość, przerzuca mnie sobie przez ramię - Puść mnie w tej chwili! - krzyczę, kiedy on nie ma nawet minimalnej chęci aby wykonać moją prośbę.
- Jutro będziesz mi dziękować - umieszcza swoją dłoń pod moją pupę, gdy mocniej okładam go pięściami w plecy.
- Puść mnie idioto! - wiercę się na wszystkie strony, a chłopak w końcu się zatrzymuje.
- Wsiadaj - żąda otwierając drzwi jego samochodu.
- Nie.
- Liczę do trzech. Jeżeli nie wsiądziesz sama, zrobię to za ciebie i obiecuję, że nie będę delikatny - mówi twardo, mocniej zaciskając dłoń na drzwiach auta. Widząc iskry złości w jego zazwyczaj pogodnych tęczówkach, wolę się mu nie narażać. Kiedy czuję jak strach przed nim ogarnia moje ciało, przychodzi mi na myśl próba ucieczki. Tylko w jaki sposób to zrobię? Wyminąć go? Nie dam rady - Raz - Przeskoczyć? Prędzej się wywrócę - Dwa - Błagam idź sobie, ale mnie zostaw w spokoju - Wsiadaj, kurwa! - krzyczy, aż podskakuję ze strachu do góry. Pospiesznie wykonuję jego polecenie i z trzaskiem zamykam drzwi auta.
- Zrób tak jeszcze raz, to ja trzasnę tobą - jego ton jest jeszcze bardziej zły, kiedy bez szacunku traktuję jego samochód. Powoli odpala silnik i rusza z miejsca. Nie jestem pewna co mam ze sobą zrobić. Skulić się w kłębek czy może siedzieć sztywno jak deska? Ani jedno, ani drugie nie jest dobrym rozwiązaniem w obecnej chwili. Ta obecna chwila nie powinna mieć miejsca. Czuję jak mój umysł zaczyna trzeźwieć, znacznie gorzej jest z ciałem.

~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz lub votes :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Jedenasty

Leżąc na łóżku i czytając ostatnie rozdziały książki "50 Twarzy Greya", spoglądam na mój nadgarstek. Wciąż jest nieco zaczerwieniony i boli, ale na pewno nie bardziej, niż to co mam na mojej szyi. Tak, Harry nie szczędził sobie pracy i zrobił mi malinkę. Przez ostatnią godzinę próbowałam pozbyć się tego okropnego czucia jego ust na mojej skórze, dotyku jego dłoni umieszczonej na mojej talii oraz tego zapachu wanilii. Myłam kark już chyba ponad kilka razy. Dlaczego jeśli on mnie tak obrzydza, nie potrafiłam go odepchnąć?
- Co to było? - słyszę głośny ton Pezzy kiedy wparowuje do pokoju - Carolyn, musimy porozmawiać.
- O czym? O tym, że jakiś wariat nie chce mnie zostawić w spokoju? - pytam, zamykając książkę, uprzednio nie wsadzając zakładki pomiędzy strony.
- Nie wariat.. Określiłabym go trochę inaczej.
- Ale nie rozumiem jak! Przez niego zapewne moje nawet nie zaczęte relacje z wykładowcami, znacznie się pogorszyły - mówię oburzona.
- Och, spokojnie. On ma w zwyczaju być taki.. - dziewczyna na chwilę się zamyśla, a moja ciekawość osiąga już poziom hard - taki uparty. Ale jeśli chodzi o związki, to musisz na niego uważać.
- Gdyby nie był taki uparty, jak go określiłaś, byłoby o wiele łatwiej.
- Nie rozumiem? - Perrie wpatruje się we mnie uważnie, a ja uświadamiam sobie, że powiedziałam parę rzeczy za dużo. Usilnie staram się zmienić temat, a po paru minutach w końcu mi się udaje. Pezz nie jest zbytnio zadowolona faktem, iż nie chcę jej powiedzieć o co dokładnie chodzi. Dowodem jest to, że wyszła z pokoju dając mi tylko sygnał - mam zamiar spotkać się z Zayn’em. Wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, ona po prostu wolała wyjść. Cudownie.
W tej chwili mam tylko ochotę zrobić to samo. Wyjść, odprężyć się i zapomnieć o sytuacji z rana. Jednak mój zdrowy rozsądek zabrania mi tego, aby upić się a potem beztrosko udawać, że nic się nie stało. Gdy zerkam na zegarek, jest równo w pół do siódmej wieczorem. Mam czas, aby wyjść do baru, wypić przynajmniej colę z kostkami lodu i przemyśleć to wszystko, od początku do końca i tak w kółko.
Ubieram kurtkę i białe niskie conversy, po czym wychodzę, nie biorąc ze sobą nic, prócz pieniędzy. Powoli idę ciemnymi już uliczkami Londynu, jedynie oświetlonymi przez latarnie. Drżę gdy wiatr wieje mocniej i bardziej opatulam szyję szalikiem. Parę minut później znajduję się już pod knajpą. Krzywię się, gdy wyczuwam mocny zapach grzanego wina oraz innych trunków, lecz nie zawracam się i siadam na barowym stołku naprzeciwko kelnera. Z głośników można usłyszeć wydobywające się nuty piosenki Lorde - Royals, obecnie wielkiego hitu piosenkarki. Kiedy zamawiam samą colę, barman jest nieco zaskoczony, ale nie każdy musi pałać sympatią do alkoholów prawda? Mnie one obrzydzają, nienawidzę tego pieczenia w gardle. Raz spróbowałam i wystarczy mi chyba już do końca życia. Tak myślę.
- Carolyn! - woła za mną przyjemny damski głos, który od razu rozpoznaję.
- Layla - uśmiecham się szeroko.
- Co tu robisz? - pyta zamykając mnie w szczelnym uścisku - Myślałam, że ty dalej w Chaster jesteś..
- Niedawno przyjechałam tu na studia, razem z Perrie - odwzajemniam jej gest. Gdy dziewczyna puszcza mnie widzę jej twarz. Tak mało się zmieniła odkąd ostatnio się spotkałyśmy. Wciąż jest tak samo niska, wciąż ma śliczne brązowe lekko falowane włosy oraz kryształowo-piwne oczy, po prostu cudne.
- To w takim razie musimy to oblać, skarbie - dziewczyna bierze mnie pod rękę i prowadzi w stronę barku, przy którym przed chwilą siedziałam.
- Och, ale ja nie piję - mówię i trochę krzywię się, gdy uderza we mnie woń wódki, roznosząca się po lokalu.
- Daj spokój, Carls. Jeden shot Ci nie zaszkodzi – mruga, po czym zamawia u barmana jedną rundkę. Kiedy polewa nam ciecz do kieliszków, czuję że Layla nie odpuści na tylko jednym. Wiem do czego jest zdolna, akurat z alkoholem. To jest chyba jej jedyna wada.. Och i prócz tego że jest ogromną flirciarą, to ją strasznie kocham. W sensie jak przyjaciółkę, oczywiście.
- A ty? Co tu robisz? - pytam ją na co zaczyna nerwowo stukać paznokciami o blat i bawić się kieliszkiem.
- A pracuję.. Tu i tam - uśmiecha się pod nosem i przenosi swój wzrok na mnie - Och błagam Cię! Nie pracuję tam gdzie sobie myślisz - wybucha śmiechem po czym z niedowierzaniem kręci głową.
- To gdzie? - zaciekawiona, zakładam nogę na nogę.
- W pobliskiej siłowni. W prawdzie na recepcji, ale na pensję nie narzekam, a w dodatku to jest na co popatrzeć - chichocze a chwilę później sama do niej dołączam - Jest tam taki jeden. Zawsze chodzi zamyślony i ciągle uderza w ten sam worek. Przypuszczam, że trochę boksuje. Oprócz tego, to jest niesamowicie przystojny i ma dużo tatuaży.
Chcąc nie chcąc moje myśli skierowały się ku Harry'emu. Jego silne spocone ciało, skupione na tylko jednej rzeczy. Dłonie obolałe z każdym kolejnym uderzeniem nabierały siły na następne. Niesforne loki związane bandanką, mimo wszystko mokre od wysiłku pracy.
- Halo, Carls! - gdy dziewczyna pstryka palcami tuż przed moją twarzą, wybudzam się z transu i nieco zła patrzę na nią z pod byka - Żyjesz? - pyta rozbawionym głosem.
- Taa - stwierdzam po dłuższym namyśle. W zasadzie, dlaczego sobie go wyobrażałam? Layla mogła mówić o wielu innych chłopakach, ale nie akurat o nim.
Stukamy się kieliszkami i staramy się w tym samym momencie przełknąć płyn. Gdy czuję, jak ogrzewa moje wnętrze i kiedy jednocześnie nieprzyjemnie przy tym szczypie, mam ochotę zwrócić procenty. Parę razy oblizuję wargi, aby szybciej pozbyć się gorzkiego smaku uwięzionego na moich ustach. Wspominamy stare czasy, jeszcze podstawówki, gdy siedziałyśmy razem w ławce i takie tam szkolne duperele. Nawet nie zauważam gdy piję już trzeci kieliszek. Tym razem nie odczuwam, aż tak mocnego pieczenia w gardle, przeciwnie, bardzo mi smakuje. Czy to źle?
- Oj, Carls, starczy - hamuję mnie dziewczyna, gdy chcę zamówić kolejnego drinka.
- Racja, powinnam już iść - informuję ją i gdy próbuję wstać z miejsca lekko się chwieję. Lay śmieje się pod nosem, z resztą tak samo jak i ja.

~~~~~~~~~~~~~
Od Autorki:
Wiem, przepraszam, że tyle czasu nie było rozdziału. Jeśli dam radę, POSTARAM SIĘ zrobić double update – czyli, że kolejny może być dzisiaj albo ewentualnie jutro wieczorem. Jeśli jednak mi się nie uda to przepraszam. Ach i nie było w tym rozdziale Hazzy, jedynie w myślach Carolyn (hihi).

ZAPRASZAM TEŻ NA NOWE OPOWIADANIE:
pearlsfanfic.blogspot.com

~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw swój komentarz :)