Leżąc na łóżku i czytając ostatnie rozdziały książki "50 Twarzy Greya", spoglądam na mój nadgarstek. Wciąż jest nieco zaczerwieniony i boli, ale na pewno nie bardziej, niż to co mam na mojej szyi. Tak, Harry nie szczędził sobie pracy i zrobił mi malinkę. Przez ostatnią godzinę próbowałam pozbyć się tego okropnego czucia jego ust na mojej skórze, dotyku jego dłoni umieszczonej na mojej talii oraz tego zapachu wanilii. Myłam kark już chyba ponad kilka razy. Dlaczego jeśli on mnie tak obrzydza, nie potrafiłam go odepchnąć?
- Co to było? - słyszę głośny ton Pezzy kiedy wparowuje do pokoju - Carolyn, musimy porozmawiać.
- O czym? O tym, że jakiś wariat nie chce mnie zostawić w spokoju? - pytam, zamykając książkę, uprzednio nie wsadzając zakładki pomiędzy strony.
- Nie wariat.. Określiłabym go trochę inaczej.
- Ale nie rozumiem jak! Przez niego zapewne moje nawet nie zaczęte relacje z wykładowcami, znacznie się pogorszyły - mówię oburzona.
- Och, spokojnie. On ma w zwyczaju być taki.. - dziewczyna na chwilę się zamyśla, a moja ciekawość osiąga już poziom hard - taki uparty. Ale jeśli chodzi o związki, to musisz na niego uważać.
- Gdyby nie był taki uparty, jak go określiłaś, byłoby o wiele łatwiej.
- Nie rozumiem? - Perrie wpatruje się we mnie uważnie, a ja uświadamiam sobie, że powiedziałam parę rzeczy za dużo. Usilnie staram się zmienić temat, a po paru minutach w końcu mi się udaje. Pezz nie jest zbytnio zadowolona faktem, iż nie chcę jej powiedzieć o co dokładnie chodzi. Dowodem jest to, że wyszła z pokoju dając mi tylko sygnał - mam zamiar spotkać się z Zayn’em. Wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, ona po prostu wolała wyjść. Cudownie.
W tej chwili mam tylko ochotę zrobić to samo. Wyjść, odprężyć się i zapomnieć o sytuacji z rana. Jednak mój zdrowy rozsądek zabrania mi tego, aby upić się a potem beztrosko udawać, że nic się nie stało. Gdy zerkam na zegarek, jest równo w pół do siódmej wieczorem. Mam czas, aby wyjść do baru, wypić przynajmniej colę z kostkami lodu i przemyśleć to wszystko, od początku do końca i tak w kółko.
Ubieram kurtkę i białe niskie conversy, po czym wychodzę, nie biorąc ze sobą nic, prócz pieniędzy. Powoli idę ciemnymi już uliczkami Londynu, jedynie oświetlonymi przez latarnie. Drżę gdy wiatr wieje mocniej i bardziej opatulam szyję szalikiem. Parę minut później znajduję się już pod knajpą. Krzywię się, gdy wyczuwam mocny zapach grzanego wina oraz innych trunków, lecz nie zawracam się i siadam na barowym stołku naprzeciwko kelnera. Z głośników można usłyszeć wydobywające się nuty piosenki Lorde - Royals, obecnie wielkiego hitu piosenkarki. Kiedy zamawiam samą colę, barman jest nieco zaskoczony, ale nie każdy musi pałać sympatią do alkoholów prawda? Mnie one obrzydzają, nienawidzę tego pieczenia w gardle. Raz spróbowałam i wystarczy mi chyba już do końca życia. Tak myślę.
- Carolyn! - woła za mną przyjemny damski głos, który od razu rozpoznaję.
- Layla - uśmiecham się szeroko.
- Co tu robisz? - pyta zamykając mnie w szczelnym uścisku - Myślałam, że ty dalej w Chaster jesteś..
- Niedawno przyjechałam tu na studia, razem z Perrie - odwzajemniam jej gest. Gdy dziewczyna puszcza mnie widzę jej twarz. Tak mało się zmieniła odkąd ostatnio się spotkałyśmy. Wciąż jest tak samo niska, wciąż ma śliczne brązowe lekko falowane włosy oraz kryształowo-piwne oczy, po prostu cudne.
- To w takim razie musimy to oblać, skarbie - dziewczyna bierze mnie pod rękę i prowadzi w stronę barku, przy którym przed chwilą siedziałam.
- Och, ale ja nie piję - mówię i trochę krzywię się, gdy uderza we mnie woń wódki, roznosząca się po lokalu.
- Daj spokój, Carls. Jeden shot Ci nie zaszkodzi – mruga, po czym zamawia u barmana jedną rundkę. Kiedy polewa nam ciecz do kieliszków, czuję że Layla nie odpuści na tylko jednym. Wiem do czego jest zdolna, akurat z alkoholem. To jest chyba jej jedyna wada.. Och i prócz tego że jest ogromną flirciarą, to ją strasznie kocham. W sensie jak przyjaciółkę, oczywiście.
- A ty? Co tu robisz? - pytam ją na co zaczyna nerwowo stukać paznokciami o blat i bawić się kieliszkiem.
- A pracuję.. Tu i tam - uśmiecha się pod nosem i przenosi swój wzrok na mnie - Och błagam Cię! Nie pracuję tam gdzie sobie myślisz - wybucha śmiechem po czym z niedowierzaniem kręci głową.
- To gdzie? - zaciekawiona, zakładam nogę na nogę.
- W pobliskiej siłowni. W prawdzie na recepcji, ale na pensję nie narzekam, a w dodatku to jest na co popatrzeć - chichocze a chwilę później sama do niej dołączam - Jest tam taki jeden. Zawsze chodzi zamyślony i ciągle uderza w ten sam worek. Przypuszczam, że trochę boksuje. Oprócz tego, to jest niesamowicie przystojny i ma dużo tatuaży.
Chcąc nie chcąc moje myśli skierowały się ku Harry'emu. Jego silne spocone ciało, skupione na tylko jednej rzeczy. Dłonie obolałe z każdym kolejnym uderzeniem nabierały siły na następne. Niesforne loki związane bandanką, mimo wszystko mokre od wysiłku pracy.
- Halo, Carls! - gdy dziewczyna pstryka palcami tuż przed moją twarzą, wybudzam się z transu i nieco zła patrzę na nią z pod byka - Żyjesz? - pyta rozbawionym głosem.
- Taa - stwierdzam po dłuższym namyśle. W zasadzie, dlaczego sobie go wyobrażałam? Layla mogła mówić o wielu innych chłopakach, ale nie akurat o nim.
Stukamy się kieliszkami i staramy się w tym samym momencie przełknąć płyn. Gdy czuję, jak ogrzewa moje wnętrze i kiedy jednocześnie nieprzyjemnie przy tym szczypie, mam ochotę zwrócić procenty. Parę razy oblizuję wargi, aby szybciej pozbyć się gorzkiego smaku uwięzionego na moich ustach. Wspominamy stare czasy, jeszcze podstawówki, gdy siedziałyśmy razem w ławce i takie tam szkolne duperele. Nawet nie zauważam gdy piję już trzeci kieliszek. Tym razem nie odczuwam, aż tak mocnego pieczenia w gardle, przeciwnie, bardzo mi smakuje. Czy to źle?
- Oj, Carls, starczy - hamuję mnie dziewczyna, gdy chcę zamówić kolejnego drinka.
- Racja, powinnam już iść - informuję ją i gdy próbuję wstać z miejsca lekko się chwieję. Lay śmieje się pod nosem, z resztą tak samo jak i ja.
~~~~~~~~~~~~~
Od Autorki:
Wiem, przepraszam, że tyle czasu nie było rozdziału. Jeśli dam radę, POSTARAM SIĘ zrobić double update – czyli, że kolejny może być dzisiaj albo ewentualnie jutro wieczorem. Jeśli jednak mi się nie uda to przepraszam. Ach i nie było w tym rozdziale Hazzy, jedynie w myślach Carolyn (hihi).
ZAPRASZAM TEŻ NA NOWE OPOWIADANIE:
pearlsfanfic.blogspot.com
~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw swój komentarz :)
ooo czyli jednak opłacało się czekać :)
OdpowiedzUsuńdobry rozdział
Carolyn powinna mieć "nieco" więcej może kolegów ;)