Halo, rozsądku?
Gdzie ty się podziałeś?
Wracaj tu natychmiast!
Chichoczę pod nosem gdy docierają do mnie słowa, o których przed chwilą pomyślałam. Zdecydowanie przesadziłam z procentami, a Pezza zapewne już odchodzi od zmysłów. Z resztą co ja obchodzę pannę Edwards? Ona woli spotykać się ze swoim figo-fago, zamiast doradzić przyjaciółce w potrzebie. Nienawidzę tak żyć z myślą, że nikogo na tym świecie nie obchodzę. To przytłaczające.
Wracając do Lay. Tak jak przypuszczałam, umówiła się z kolesiem od drinków. Eh, cała ona.
Kiedy jedną ręką podpieram się o balustradę na przystanku, drugą próbuję wyszukać telefon w kieszeni mojej kurtki. Na daremno, nie ma go tam. Cholera chyba ktoś mnie okradł.
Staram się przejść kawałek dzielący poręcz od ławki autobusowego przystanku, lecz procenty dają o sobie znać i skutecznie mi w tym przeszkadzają, a w efekcie końcowym ląduję na twardym betonie. Śmieję się ze swojej niezdarności i podnoszę się aby usiąść na drewnianych deskach.
W tym samym momencie czuję na sobie mocno rażące w oczy reflektory, a ostre hamowanie wytwarzające ten nieznośny pisk opon, rozdrażnia bardzo mój wyostrzony słuch.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - mężczyzna odzywa się bezczelnym tonem. Od razu rozpoznaję właściciela tego głosu i wywracam oczami. Co za diabeł go tu sprowadził? - Myślałem, że panienka nie pije. Nie ładnie tak kłamać - kręci głową, nie szczędząc sobie docinek.
- A ty co tu robisz? - pytam, podchodząc do niego bliżej, a gdy się chwieję słyszę jego stłumiony śmiech.
- Wiesz, myślę, że to nie twoja sprawa.
- W takim razie, po co się zatrzymałeś? - mówię powoli, aby zrozumiał każde słowo. Chcąc zobaczyć go wyraźniej, mrużę oczy, co jestem pewna, wygląda przezabawnie z jego punktu widzenia.
- Skarbie, za dużo pytań - gdy próbuje położyć dłoń na moim ramieniu, łapię go za nadgarstek i chwilę zastanawiam się nad moimi poczynaniami. Czy ja pierwszy raz go od siebie odepchnęłam? Tak, zdecydowanie mi się udało. Od kiedy jestem taka odważna?
- Przepraszam, ale się śpieszę - mamroczę i staram się wyminąć jego sylwetkę. Ruchy chłopaka są szybsze niż przypuszczałam i nim daję radę odejść na bezpieczną odległość, przerzuca mnie sobie przez ramię - Puść mnie w tej chwili! - krzyczę, kiedy on nie ma nawet minimalnej chęci aby wykonać moją prośbę.
- Jutro będziesz mi dziękować - umieszcza swoją dłoń pod moją pupę, gdy mocniej okładam go pięściami w plecy.
- Puść mnie idioto! - wiercę się na wszystkie strony, a chłopak w końcu się zatrzymuje.
- Wsiadaj - żąda otwierając drzwi jego samochodu.
- Nie.
- Liczę do trzech. Jeżeli nie wsiądziesz sama, zrobię to za ciebie i obiecuję, że nie będę delikatny - mówi twardo, mocniej zaciskając dłoń na drzwiach auta. Widząc iskry złości w jego zazwyczaj pogodnych tęczówkach, wolę się mu nie narażać. Kiedy czuję jak strach przed nim ogarnia moje ciało, przychodzi mi na myśl próba ucieczki. Tylko w jaki sposób to zrobię? Wyminąć go? Nie dam rady - Raz - Przeskoczyć? Prędzej się wywrócę - Dwa - Błagam idź sobie, ale mnie zostaw w spokoju - Wsiadaj, kurwa! - krzyczy, aż podskakuję ze strachu do góry. Pospiesznie wykonuję jego polecenie i z trzaskiem zamykam drzwi auta.
- Zrób tak jeszcze raz, to ja trzasnę tobą - jego ton jest jeszcze bardziej zły, kiedy bez szacunku traktuję jego samochód. Powoli odpala silnik i rusza z miejsca. Nie jestem pewna co mam ze sobą zrobić. Skulić się w kłębek czy może siedzieć sztywno jak deska? Ani jedno, ani drugie nie jest dobrym rozwiązaniem w obecnej chwili. Ta obecna chwila nie powinna mieć miejsca. Czuję jak mój umysł zaczyna trzeźwieć, znacznie gorzej jest z ciałem.
~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz lub votes :)