Obserwatorzy

nowe fanfiction

niedziela, 5 stycznia 2014

Siódmy

Nie mogę opanować rosnącej temperatury mego ciała. Czuję jak pojedyncze iskierki wytwarzają się pomiędzy nami. Czuję jak pocą mi się dłonie. Czuję jego oddech zbyt blisko mojego. Muszę to wszystko przerwać, albo stanie się coś złego.
Chłopak obraca nas i teraz to ja jestem odwrócona plecami do ściany. Jedną rękę kładzie na mojej talii, a drugą podpiera się o ścianę. Swoimi pełnymi ustami wyznacza drogę na moim ramieniu i zatrzymuje się w zgłębieniu pomiędzy moją szyją a barkiem. Jego loki łaskoczą moją skórę, a oddech wręcz parzący zostawia czerwone ślady, przez co z moich ust wydobywa się ciche westchnięcie.
- Nigdy nie miałem okazji zobaczyć, jaka jesteś piękna - przejeżdża ustami i lekko zahacza zimnym kolczykiem w wardze o mój policzek, na co automatycznie się zaczynam się trząść - Spokojnie, nic ci nie zrobię - mówi, a ja czuję jak moje policzki momentalnie zmieniają swój kolor. Speszona odwracam głowę na bok i dostrzegam znaną mi postać. Wysoka blondynka z wrednym spojrzeniem, dokładnie mierzy mnie i Harry'ego. Czuję się jak idiotka. Przecież przed chwilą widziałam ich jak wychodzili z WC. Dziewczyna poprawiała swoją sukienkę... Zaraz, zaraz. Ugh, jesteś kretynką Carolyn!
- Ona czeka na ciebie - mówię, a Harry spogląda w jej stronę. Gdy go odpycham, zauważam jego zawiedzione spojrzenie.
To ja powinnam być zawiedziona, nie on. Zresztą nic nas nie łączy. To była zwykła gra, gra uczuć. Chciał mnie sprawdzić, czy przejmowałabym się gdyby coś mu się stało. Faktycznie udało mu się, wygrał a ja przegrałam.
Wybiegam z jego domu oraz posiadłości. Pozwalam łzom wypływać swobodnie z moich oczu, a gdy pojedyncze, zimne powiewy wiatru otulają moje rozgrzane policzki, czuję się trochę lepiej.
Dlaczego płaczę? Nic do niego nie czuję, ale jednak płaczę. Może dlatego, iż jestem ogromnie upokorzona sprawą, że nie dałam rady go powstrzymać. Coś mnie sparaliżowało, a on mógł robić ze mną co tylko chciał. To tak cholernie beznadziejne. Ja jestem beznadziejna bo sam fakt, że oboje wychodzili z łazienki w tym samym momencie powinien mnie od niego odrzucić, ale tak się nie stało.
Wyjmuję z torebki czystą chusteczkę i wydmuchuję szybko w nią nos, a następnie wyrzucam do kosza na pobliskim przystanku autobusowym. Gdy zaczyna padać deszcz, przeklinam się w myślach, że nie wzięłam jakiegokolwiek parasola lub nieprzemakalnej kurtki. Nie zwracam uwagi na to że jest środek nocy, po prostu biegnę przed siebie. Kiedy chowam się pod drzewem, zauważam czarny duży samochód zwalniający niedaleko mnie.
Przerażona patrzę jak zatrzymuje się około trzy metry ode mnie a drzwi kierowcy się otwierają. Chłopak podchodzi do mnie na tyle blisko żebym mogła go rozpoznać.
- Carls? - mruży oczy i przygląda mi się uważnie.
- Louis? - pytam po czym oboje wybuchamy śmiechem.
- Co ty tu robisz? Myślałem że jesteś na imprezie.. z Harry'm - zabawnie poruszył brwiami - No wiesz.. Chyba mu wpadłaś w oko. Ok bo zaraz się rozgadam. Wsiadaj, rozchorujesz przez tą pogodę - łapie mnie za ramię i prowadzi w stronę samochodu. Niepewnie wchodzę do środka. Niepewnie dlatego bo znam go niecały dzień, ale wydaje mi się być godny zaufania.
- On raczej jest zainteresowany swoją dziewczyną Melissą - mówię a Lou wybucha śmiechem.
- Harry i Melissa.. Razem, haha - wyśmiewa się z tego co powiedziałam. Dlaczego? - Oni nigdy nie byli razem. Z tego co pamiętam i co widzę to raczej tylko ona na niego leci, a nie odwrotnie. Jedyne co mogą robić to..
- Ok, nie kończ - przerywam mu. Dokładnie wiem co chce powiedzieć.
- Sorry. Możemy zmienić temat, jeśli chcesz - mówi cicho i odpala silnik samochodu.
- Jasne - staram się na uśmiech i zapinam pas bezpieczeństwa.
Droga mija nam niezwykle szybko i w miłej atmosferze. Louis jest zupełnie inny niż Harry. Jest przyjacielski, ma niezwykle duże poczucie humoru, nie jest porywczy ani nachalny. Zanim się orientuję jesteśmy już pod akademikiem.
- No to było miło, a teraz zmykaj do wyra spać - żartuje Lou i klepie mnie po ramieniu.
- Dziękuje za podwózkę. Gdyby nie ty byłabym cała mokra...
- Brzmi to dwuznacznie - chłopak śmieje się, a ja znów czuję się jak idiotka.
- Ym, to ja już pójdę. Dzięki jeszcze raz. Do zobaczenia - wysiadam z samochodu i macham mu zanim jeszcze zanim wyjeżdża za bramy college'u.
Z torebki wyciągam swój komplet kluczy i otwieram je, po czym ponownie zamykam od środka. Buty i ubranie zostawiam w pokoju, a do ręki biorę czysty ręcznik oraz pidżamę. Szybko wykonuję wieczorną toaletę i lekko odświeżona kładę się do łóżka aby zasnąć.
Nie przychodzi mi to łatwo, gdyż moje myśli są przy Perrie. Czuję wyrzuty sumienia z tego powodu że musiałam ją zostawić na całą noc w willi Harry'ego. Martwię się czy wszystko jest ok i czy jest bezpieczna. Powinnam była pójść na górę i ją stamtąd zabrać. Jakoś bym dała radę tutaj wrócić.
Przez najbliższą godzinę wiercę się i zamartwiam co się dzieje z Pezz. W końcu nie wytrzymuję i szybko wystukuję smsa.
Do: Perrie
Wszystko w porządku? Martwię się, proszę odpisz.
Odkładam telefon na szafkę nocną oraz gaszę lampkę w nadziei, że może uda mi się zasnąć.
Odpowiedź na wiadomość przychodzi nie dłużej niż pięciu minutach.
Od: Perrie
Wszystko ok. Pezz teraz śpi. Z samego rana ją przywiozę do pokoju. Zayn x
Moje zdenerwowanie szybko mi przechodzi gdy dwa razy z rzędu czytam tekst.
Do: Perrie
Dziękuję że odpisałeś. Prawdopodobnie bym nie spała całą noc. Dobranoc. x
W odpowiedzi także otrzymuję od chłopaka "Dobranoc" po czym ponownie odkładam telefon na szafkę i po zaledwie paru minutach zasypiam.

~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz :)

3 komentarze:

  1. ifdckdfvk genialny kocham kocham kocham, uuu Harry czyżby ktoś dostał kosza? haaha świetny :3
    Sheerio

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mogę się doczekać co bezie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń