- Ym, dzięki - mówię niepewnie próbując wygramolić się z samochodu. Harry przebiega dookoła i podaje mi dłoń, pomagając wyjść.
- Do zobaczenia wieczorem - mruga, wsiadając ponownie do swojego auta.
Nie mogę uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Harry nałykał się jakichś tabletek na to żeby być miły? Bo chyba za bardzo nie wierzę, że to prawdziwy on.
Przyspieszam kroku, aby jak najszybciej trafić do pokoju. Otwieram drzwi po czym szybko je zamykam i się o nie opieram.
- No, no. Nie wspominałaś, że spodobał ci się Harry. Ale żeby już tak po dwóch dniach jeździć z nim jego samochodem? Moja mała Carls dorasta - Perrie zaśmiała się po cichu stojąc przy oknie i odsłaniając część firanki.
- Och, przestań. To, że odwiózł mnie do akademiku nie oznacza czegoś więcej - mówię rzucając torebkę na łóżko, a następnie zsuwam ze stóp buty.
- To dlaczego on wciąż stoi pod budynkiem i w dodatku patrzy w nasze okno - ugh, serio?
Prędko podchodzę do szyby, wymierzając brunetowi groźne spojrzenie, na co ten reaguje śmiechem. Zasłaniam okno.
- On się tylko patrzył - tłumaczy go blondynka.
- Tak samo jak tamta dziewczyna w kawiarni - wypalam, bez namysłu.
- Co? Byliście w kawiarni?
- Tak.. Znaczy nie zupełnie. Ja poszłam, a on się nagle tam zjawił. A potem flirtował z kelnerką - mówię i siadam na krawędzi łóżka. Pewnie Pezz będzie oczekiwać szczegółów tego spotkania.
- I co dalej? - pyta ciekawa.
- Musimy się szykować. Zajmuje łazienkę - bełkoczę, po czym zamykam się na wszystkie spusty w toalecie.
Rozbieram się do nagości i wchodzę pod prysznic. Ciepła woda powoli uspokaja moje ciało, ale na samą myśl, że ten dzień się jeszcze nie skończył, mam ochotę stać tutaj aż do północy. Gdy kończę kąpiel owijam się w ręcznik, a w drugi chowam mokre włosy. Wychodzę z zaparowanego pomieszczenia, przez co odczuwam momentalną zmianę temperatury. Podchodzę do komody i wyciągam z niej czystą bieliznę. Wybieram czarny koronkowy stanik oraz jakieś majtki do kompletu. Z szafy wyjmuję czarną sukienkę z trochę dłuższym rękawem. Przebieram się w cały zestaw, po czym wykonuję lekki makijaż.
Pezz wychodzi z łazienki i także się przebiera. Potrzebuję suszarki. Odwieszam ręcznik, rozczesuje szybko włosy po czym dokładnie je suszę. Czeszę je jeszcze raz i upinam w wysokiego koka. Lubię wieczorami związywać moje włosy, a za dnia mieć je rozpuszczone.
- Przyjedzie po nas Zayn - mówi, rysując czarne kreski eyelinerem.
- Myślałam, że pojedziemy twoim autem, albo może damy radę tam dojść na piechotę.
- To jest zbyt daleko, żeby iść na piechotę, a Zayn już nalegał od samego rana, więc teraz głupio by mi było, gdybym go spławiła - tłumaczy wrzucając drobne rzeczy do torebki.
Telefon dziewczyny zaczyna wibrować, odbiera go od razu.
- Tak?...Okej...Świetnie, zaraz zejdziemy - rozłącza i chowa go do kieszeni kurtki. - Powinnyśmy już wychodzić.
Zarzucam swoją torebkę na ramię. Zamykam pokój na klucz i oddaję go przyjaciółce.
- Cześć dziewczyny - Zayn wita nas z uśmiechem na twarzy. Siadam z tyłu, gdyż Perrie chciała usiąść obok chłopaka. Wyczuwam, że nie dużo brakuje aby do czegoś między nimi doszło.
- Hej - mówię cicho, może nie potrzebnie bo gołąbeczki są od razu zajęte sobą. Patrzę przez szybę samochodu. Małe londyńskie uliczki są doskonale oświetlone przez latarnie. Widok jest niesamowity. Uwielbiam to miasto.
Droga przebiega całkiem przyjemnie. Trwa nie więcej niż pół godziny. Zatrzymujemy się przy ogromnej willi, wokół której równo są rozmieszczone światełka. To na pewno dom Harry'ego? Nie mogę uwierzyć, że w tak młodym wieku dorobił się tak ogromnego majątku. Moja rodzina przez całe życie tyle by nie dała rady zarobić.
Gdy wchodzimy do środka wyczuwam zapach woni alkoholowej płynącej od prawie każdego w salonie. Muzyka jest bardzo głośna, nawet gdyby ktoś mnie wołał to raczej bym go nie usłyszała. To zdecydowanie nie moje klimaty. Wolałabym zostać w pokoju i poczytać jakąś interesującą książkę.
Dostrzegam parę znanych mi twarzy w rogu pomieszczenia. W końcu zauważam też gospodarza, który kolejno przybija piątki z różnymi ludźmi.
- Idziesz? - pyta Pezz, pociągając mnie lekko za łokieć. Podążam za nią. Witamy się ze wszystkimi. Czuję jak wzrok Harry'ego wypala we mnie dziurę.
- Cieszę się, że przyszłaś - kładzie dłoń na mojej talii, szepcząc mi do ucha. Lekko się rumienię i staram zsunąć z siebie jego rękę. Wzrok innych, także Melissy, spoczywa na naszej dwójce. Aha, świetnie. Perrie porusza znacząco brwiami.
- Chcesz się czegoś napić? - pyta mnie Louis.
- Nie, ja nie piję - wszyscy są nieco zdziwieni, oprócz Niall'a i Pezz.
- Harry.. - nawołuje go Melissa. Od razu rusza w jej stronę. Przysuwa się do niego bardziej i bez żadnych zahamowań całuje go w szyję przy wszystkich. Zerkam na mój telefon aby tylko nie patrzeć na nich. Tapeta staje się niezwykle interesująca w tej chwili.
Nie mogę się opanować i mój wzrok ląduje znów na nich. Harry odwzajemnia jej gesty.
Po południu było zbyt miło, aby mogło się to okazać prawdziwe. Wiedziałam, że mnie tylko zwodzi, nawet teraz. Zrobiłam tylko z siebie idiotkę ukazując swoje zarumienione policzki.
Nie mogę się opanować i mój wzrok ląduje znów na nich. Harry odwzajemnia jej gesty.
Po południu było zbyt miło, aby mogło się to okazać prawdziwe. Wiedziałam, że mnie tylko zwodzi, nawet teraz. Zrobiłam tylko z siebie idiotkę ukazując swoje zarumienione policzki.
Perrie, obejmowana przez Zayn'a posyła mi współczujące spojrzenie. Ja natomiast odsyłam jej w stylu, że jest OK. Wychodzę z pomieszczenia w stronę kuchni. Gdy ją odnajduję, zauważam kilka par całujących się niemalże na stole, blatach, wszędzie. Nie zwracam już na nich dłużej uwagi i biorę z lodówki sok pomarańczowy, po czym nalewam sobie do jednej z czystych jeszcze szklanek.
- Jak się bawisz? - znowu ten ochrypły głos, znowu te jego ręce na mojej talii, a usta tuż przy uchu. Wystraszona upuszczam szklankę na blat. Aby sok mnie nie ochlapał odsuwam się w ekspresowym tempie do tyłu i wpadam na tors Harry'ego. Dłońmi mocno oplata mnie w talii a jego oddech znów czuję na mojej szyi.
- Nie przypuszczałbym, że tak szybko będziesz na mnie lecieć. Podoba mi się to - szepcze przygryzając płatek mojego ucha.
- Daruj sobie, Harry - wyrywam się z uścisku i zaczynam sprzątać to, co rozbiłam.
- Uwielbiam kiedy wymawiasz moje imię, Carolyn.
- Mówiłam ci już, żebyś nie nazywał mnie Carolyn! - mówię nieco podniesionym głosem, ścierając wylany napój.
- To twoje imię, prawda? - aha to tak się bawimy. - Zostaw to skarbie, mam sprzątaczkę.
- Oszczędzę jej trochę pracy - mówię i olewam jego uwagę, kontynuując dalej. Wyrywa mi ścierkę z dłoni i rzuca gdzieś daleko za siebie. - Co ty wyprawiasz?!
Kiedy podnoszę głos, jego oddech staje się nierówny, a tęczówki nagle ciemnieją, przypominając w tej chwili zwykłe bagno. Uh, bagno? Serio? Słyszę w mojej głowie. Omijam, tą uwagę.
- Skoro jesteś w moim domu, masz robić to co ci każę! - mówi szorstko. Wiedziałam, że pomysł aby spędzać czas na imprezie, w JEGO domu to zwykły nonsens. Wiedziałam, że powinnam stanowczo powiedzieć Perrie, że nie mam ochoty się tu zjawiać. I wiem też, że jego mina nie wróży nic dobrego.
~Jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz :)
5 komentarzy=next
5 komentarzy=next